Zamiast dróg powstaje więcej dziur
W przeciągu obecnej zimy ich ilość wzrosła niemiłosiernie szybko. Powstają na jezdniach jak grzyby po deszczu, sprawiając , że drogowy krajobraz zamienia się w wojenny. Często są przyczyną uszkodzeń samochodów, wypadków, a przede wszystkim stresu i dyskomfortu kierowcy i pasażerów. Co więcej, drogowcy nas nie pocieszają. Dziury w drogach będą, niezależnie od nakładów na bieżące utrzymanie dróg.
Według specjalistów największe skupisko dziur znajduje się w Łodzi i Krakowie. Ostatni atak zimy nie oszczędził jednak żadnego z polskich miast. W Poznaniu drogowcy w przeciągu tego roku zdążyli załatać już 7 tys. 227 sztuk, a i tak ta liczba to kropla w morzu drogowych potrzeb. Pomimo napraw kierowcy w Poznaniu ciągle narzekają na stan jezdni w mieście, a szczególną uwagę zwracają przede wszystkim na dziury, które wydają się być bardzo niebezpieczne. Chodzi nie tylko o ich wielkość, ale również lokalizację. Są sytuacje, że na jednym pasie jest tyle dziur, że kierowcy uciekają na sąsiednie-mówią poznańscy kierowcy. W tej sytuacji o stłuczkę nietrudno. Takie drogowe zagrożenia są niestety w całej Polsce.
Uwaga na zawieszenie!
Najbardziej narażonym na uszkodzenie elementem samochodowym jest zawieszenie, a w szczególności układ jezdny oraz amortyzatory. Najczęściej kontakt samochodu z dziurą pozostawia ślad w postaci powyginanych felg, a także uszkodzonych opon. Pogiętą felgę da się czasami wyprostować, jednak kiedy jest to zrobione niedokładnie powietrze może szybciej uciekać z koła. Uszkodzenie amortyzatorów może objawiać się nadmiernym bujaniem nadwozia, co w efekcie prowadzi do zmniejszenia się przyczepności kół. Warto więc częściej sprawdzać stan amortyzatorów. Podczas kontaktu z dziurą mogą również ucierpieć elementy układu kierowniczego, np. drążki kierownicze lub półosie. Należy więc jeździć bardzo ostrożnie, a przede wszystkim nie najeżdżać na dziury ze zbyt dużą prędkością. Jadąc powoli jest szansa, że ominiemy dziurę albo przejedziemy ją bez negatywnych konsekwencji.
Dlaczego jest ich tyle?
Głównym powodem powstawania dziur są warunki atmosferyczne. Wahające się temperatury, opady śniegu, mróz w olbrzymim stopniu przyczyniają się do tworzenia się dziur i wyrw na drogach. Ważnym czynnikiem są także małe nakłady na bieżące utrzymanie dróg. Często na naprawy czeka się do wiosny, ponieważ zimą można jedynie załatać dziury prowizorycznie. Przy temperaturze poniżej 5 stopni do naprawy drogowej nawierzchni używana jest masa na zimno, którą później trzeba poprawić. W ten sposób prace przeprowadza się dwukrotnie. Drogowcy wolą więc poczekać do wiosny, kiedy temperatura będzie wyższa i do załatania zostanie używać masa na ciepło, której nie trzeba poprawiać. W ten sposób kierowcy zimą narażeni są na jazdę slalomem po wielu drogach w miastach.
Co z tymi dziurami?
Ich pojawienie się na drodze wywołuje poruszenie wśród wielu z nas. Z jednej strony staramy się podchodzić do nich humorystycznie (tzw. śmiech przez łzy), co objawia się powstawaniem profili na Facebooku jak np. Jadę sobie spokojnie dziurą a tu asfalt, który posiada ponad 22 tys.fanów. Z drugiej na niektórych portalach motoryzacyjnych pojawiają się osobne galerie prezentujące okazałe kratery na drodze. Jak jednak skutecznie zwiększyć ilość łatanych dziur? Może warto podpatrzeć jak z tym problemem radzą sobie inne państwa. W Wielkiej Brytanii w hrabstwie Yorkshire władze uchwaliły podatek gminny na poziomowe remonty dróg w wysokości 4,5 funtów, w Niemczech zamiast łatania dziur, drogowcy najczęściej wymieniają całe nawierzchnie. Niecodzienny sposób na remont dróg znalazła niemiecka gmina w Turyngii. W celu pozyskania środków na naprawę dróg, sprzedaje dziury w drogach. Koszt takiej przyjemności to 50 euro. Nabywca dostanie tabliczkę ze swoim nazwiskiem, która zostanie wmurowana w miejsce załatanej wyrwy. Co o tym sądzicie? Myślicie, że któryś z tych sposobów sprawdziłby się u nas?
blog.mistrz-kierownicy.com.pl